Podróż w przeszłość

podroż w przeszłość

20 grudnia skończyłam 25 lat. Gdy byłam młodsza wyobrażałam sobie, że gdy osiągnę te ćwiećwiecze będę niesamowicie, piękna, inteligentna, a wszystkie decyzje, które będę podejmować, będą odpowiedzialne i trafne. Dwa z wyobrażeń się sprawdziły, odpowiedzi poprawne wybierzcie według własnego uznania.

A teraz szczerze. Dorosłość to tylko pojęcie względne. Charakter się zmienia, dojrzewamy, inaczej pojmujemy pewne kwestie, ale nie jest to efektem kolejnych lat na karku, a doświadczeń, które każdy z nas przeżywa. Właśnie dlatego każdy z nas rozwija się w innym czasie. Poznajemy nowych ludzi, od których przyswajamy sobie pewne cechy, zdobywamy nowe doświadczenia, zaczynamy szukać prawdziwych siebie, z których w późniejszym czasie wyrosną niemal identyczni dorośli. Prawda jest taka, że nie zmieniamy się za wiele. Dorosłość polega jedynie na umiejętności zachowania się w pewnych sytuacjach, której czasem nawet już Ci z bardzo długim stażem nie potrafią pojąć.

Co się zmieniło w moim życiu?

Praktycznie nic. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie siebie w tym wieku. W swoim życiu przeszłam niemal wszystkie etapy. Od łobuza biegającego po dachach, do księżniczki ubierającej się cała na różowo. Nie żałuję niczego, bo każda rzecz ukształtowała obecną mnie. Jak doszłam do obecnego momentu? wspomnienia, ciekawostki i inne zabawne i upokarzające fakty już za chwilę!

łamaczka serc

Od dziecka miałam więcej znajomych płci męskiej. Już wtedy prościej było mi się z nimi dogadać, świetnie się rozumieliśmy i to chłopcy częściej zasługiwali na nazwanie ich przyjaciółmi, co zostało do dzisiaj. W przedszkolu miałam kilku chłopaków na raz, oczywiście każdy z nich wiedział, że nie jest jedyny i wcale im to nie przeszkadzało by byłam jedyną dziewczyną, która była w miarę okej, bo jak powszechnie wiadomo, wszystkie dziewczyny w tym wieku są dla chłopców głupie. Identycznie wyglądały również urodziny, na które chodziłam, bo byłam na nich jedyną dziewczynką.

Każda reguła ma wyjątki…

W moim życiu pojawiło się również kilka wspaniałych dziewczyn, które udowodniły mi, że jednak nie jest ze  mną aż tak źle. Historia lubi się powtarzać, a w moim życiu szczególnie. Przyjaźń na odległość nie jest wymysłem obecnej doby internetów. Istniała już wcześniej, a moja pierwsza przyjaciółka była na to idealnym przykładem. Od początku przedszkola i przez całą podstawówkę miałyśmy świetny kontakt chociaż dzieliło nas około 30km, a na tamten wiek i możliwości dojazdów, było to naprawdę wiele. Na przełomie szkoły podstawowej i gimnazjum przyjaźniłam się z dwoma dziewczynami, które były swoimi absolutnymi przeciwieństwami. Jednej wszędzie było pełno, nauczyła mnie chodzić po drzewach i wkradać się do ogródków w poszukiwaniu owoców, z drugą, zdecydowanie spokojniejszą wkroczyłam powoli w moją pasję jaką stała się fotografia. O kolejnych osobach nie będę wspominać, ze wzgledu na to, że o nich możecie poczytać w starych postach, bo kolejne przyjaźnie przeżywałam już po założeniu bloga. Każda z tych przyjaźni zostawiła we mnie ślad, za co jestem ogromnie wdzięczna.

Mały człowiek i morze

Pierwsze wakacje spędziłam nad polskim morzem. Od tamtego czasu gdy była okazja jeździłam tylko tam, a w górach pojawiłam się dopiero w pierwszej klasie liceum. Znak zodiaku- ryby zobowiązuje, bo nikt nie był w stanie wyciągnąć mnie z wody, więc gdy już się to komuś udało, siedziałam kilka godzin na piasku, owinięta ręcznikiem, z fioletowymi od zimna ustami. O ile jakimś cudem udało się wyciągnąć mnie z plaży, o tyle trudniej było z automatycznymi zwierzakami, samolotami czy czymkolwiek innym, do czego trzeba włożyć pieniążka, żeby zaczęło chodzić.

Super bohater- dziadek

Człowiek, któremu nigdy nie potrafiłam zarzucić niczego złego. W rodzinie kłócić można się z każdym, ale nie z Nim. Najlepszy opowiadacz bajek na dobranoc, które zresztą sam wymyślał,  najlepszy nauczyciel wiązania butów i jazdy samochodem oraz kompan w ubieraniu choinki. Swoimi narodzinami zrobiłam rewolucję w jego życiu, za co On odwdzięcza się tym samym przez całe moje życie. Człowiek tak niesamowity, że brakuje słów by go opisać. Najważniejszy mężczyzna w moim życiu.

Rodziny się nie wybiera

…ale swojej nie zamieniłabym na żadną inną. W dzieciństwie niemalże cały czas spędzałam z kuzynostwem, na które mogę liczyć do dzisiaj. Chociaż nie widzimy się już tak często, wiem że mam w nich ogromne wsparcie i to jest cudowne. Wiele otuchy dodaje mi również babcia, która jest fanką numer jeden wszystkiego czym się zajmuję. Pomijając fakt, że gdybym z nią nadal mieszkała, pewnie nie mieściłabym się w drzwiach, przez „niekaloryczne” przekąski, które co chwilę przygotowuje, to ta (jeszcze mniejsza ode mnie) kobietka ma przeogromne serce i rozpieszcza swoją jedyną wnuczkę najlepiej jak potrafi. O mamie, która jest wyrocznią na każdym etapie życia nie będę wspominać, bo robiłam to w wielu wpisach, a niedługo planuję poświęcić temu tematowi cały post. Dla kogoś kto jest tu po raz pierwszy, wspomnę tylko, że od zawsze jest moją najlepszą przyjaciółką, której mogę powiedzieć o wszystkim i w każdej sytuacji na nią liczyć.

Nie przeszkadzało mi to jednak w chęci przedwczesnego wyprowadzania się z domu… Gdy miałam około dwóch lat, z niewiadomych mi teraz przyczyn postanowiłam przeprowadzić się do koleżanki, która mieszkała dość niedaleko

Do szkoły czas!

Moja edukacja zaczęła się w przedszkolu. Uczęszczałam do integracyjnego, w którym były również dzieci niepełnosprawne, dzięki czemu nigdy nie potrafiłam się śmiać z osób chorych, a wręcz od najmłodszych lat czułam potrzebę niesienia im pomocy. Chociaż szczerze mówiąc czasem znacznie łatwiej dogadać się z kimś takim, bo określenie „niepełnosprawne” nigdy nie tyczyło się ich intelektu. Są to najbardziej wrażliwe i kochane osoby jakie znam, a z niektórymi z nich do dzisiaj mówię sobie cześć, ku zdziwieniu niektórych moich znajomych. Nie rozumiem skąd w nas tyle uprzedzeń, ale o tym z pewnością nie w dzisiejszym wpisie.

Dopowiem, że przedszkole i wszystkie szkoły miałam bardzo blisko od domu. Wszędzie chodziłam pieszo, tak jest do dzisiaj, a droga zajmuje nie więcej niż 10/15 minut. W szkole podstawowej byłam wzorową uczennicą i końcem świata było dla mnie dostanie oceny dobrej, a za dostateczną płakałam cały dzień… Obecnie płaczę ze śmiechu jak to sobie przypominam. Byłam typową szarą myszką, trzymałam się raczej z boku. W klasach 4-6 zaczęłam uczęszczać do harcerstwa, które nauczyło mnie samodzielności i obudziło chęć poszukiwania w życiu przygód.

Gimnazjum to najgorszy okres dla każdego. Walka z pryszczami, okres buntu, opuszczenie się w nauce, modne ciuchy. Mimo wszystkich przeciwności poznałam tam kilka osób, z którymi kontakt mam nadal, a wspomnienia z nimi związane zostaną ze mną na zawsze. To w tej szkole obudziła się we mnie miłość do pisania opowiadań i rozprawek, którą ostudzono mi dopiero w liceum. 97% z egzaminu gimnazjalnego z języka polskiego udowadnia, że chyba aż tak źle ze mną nie było. Szkołę opuściłam z czerwonym paskiem na świadectwie.

Koniec dzieciństwa?

Wspomnień jest znacznie więcej, ale gdybym miała napisać o wszystkim musiałabym założyć osobnego bloga. Dzieciństwo miałam wyjątkowo szczęśliwe, chociaż ciężko mi się pogodzić z faktem, że formalnie się już skończyło. Piszę formalnie bo nadal nie czuję się dorosła i pewnie nigdy się taka w pełni nie poczuję. Mały książę, którego czytała mi chrzestna, nauczył mnie, że aby prawdziwie żyć i kochać, trzeba pozostać na zawsze dzieckiem. Dorośli są zbyt zajęci sobą, by zwracać uwagę na sprawy wyższe takie jak uczucia.

Każdemu życzę tego by już zawsze pamiętał jak być dzieckiem i nie zagubił się w świecie zapracowanych dorosłych.

5 Replies to “Podróż w przeszłość”

  1. Piękny post Diano!
    Sama chętnie czytam podobne artykuły. Zapraszam ciebie do komentowanie mojego bloga i nowego wpisu nt. plecaków dla dziewcząt. Znajdziesz go pod adresem: brytyjka.pl/plecaki-dla-dziewczyn-cat-40.html. Zapraszam!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *